Miłosne kolizje to książka, która jest jak dobre ciastko. Czyta się ją ze smakiem i z nadzieją, na drugi kawałek. Idealna na taką jesienną porę, e tam na każdą porę roku, w końcu zawsze się zdarzają te miłosne kolizje. To książka opisująca historię młodej kobiety, która ma kolizję samochodową ale i jak później się dowiemy życiową. Marta - główna bohaterka wjeżdża w stojące przed nią auto. Okazuje się, że za jego kierownicą spotyka mega przystojnego Szymona. I co się okazuje? Ich serca zostają przebite strzałą Amora. Jednak jak to w życiu, nie ma łatwo. Marta ma narzeczonego, który nie spełnia jej marzeń ale jest, ma z nim wziąć ślub. Jednak ona nie jest pewna tego czy chce. Mieszka z ciocią Wiesią, która nie pała do jej narzeczonego zbyt wielką sympatią. I jak Marta opowiada jej o stłuczce i o tym, że Szymon zaprosił ją na kawę, od tego dnia ciotka zaczyna się modlić o nowego faceta dla Marty. Szymon- bogaty Hiszpan, urzeczony Martą, zabiega o jej względy delikatnie bez nacisku powoli rozkochując ją w sobie...
Marta w poczuciu winy, no bo ma narzeczonego, zgadza się na przyjacielskie relacje z Szymonem, który zaproponował jej pracę w jego firmie. Więcej znajdziesz w książce... :)
W książce, jak w życiu przewijają się miłość, zazdrość, smutek, szczęście, łzy radości i szczęścia. Polecam bo warto ją przeczytać!